piątek, 19 października 2012

O potworku z Essence

Dosyć często kupuję kosmetyki z Essence, które uznaję za typowy "umilacz dnia codziennego" - tanie, w dość kiczowatych, ale i urzekających opakowaniach, niejednokrotnie zaskakujące swoją jakością, innymi słowy świetne, jeśli chcemy poprawić sobie jakimś drobnym zakupem humor.

Podczas ostatnich wakacji zachciało mi się spróbować ich produktów pielęgnacyjnych... Efekt przerósł moje najśmielsze "marzenia".



Essence MySkin 4in1 Cleansing Cream




Opakowanie:
Miękka tuba, której zamykanie po dosłownie dwóch dniach było już zepsute. Na początku nie chciało się zwyczajnie domykać, później do tego doszły jakieś drobne wyłamania krawędzi (a bynajmniej przemocy nie używałam). Ogólnie, w bardzo szybkim czasie, stało się także średnio estetyczne - powierzchnia tuby po nacisku zaczęła jakby falować i niestety nie chciała wrócić do pierwotnego stanu.



Zapach:
Mając w myślach zapach owoców granatu, nastawiłam się na coś pięknego, ale tu kolejne rozczarowanie - produkt okazał się być jednym z okropniejszych chemicznych śmierdzieli, jakie kiedykolwiek miałam okazję użyć.

Cena / objętość:
2,5 euro (w Polsce chyba ok. 10 zł?) / 150 ml



Moja opinia:
Po czasie stwierdzam, że była to jedna z gorszych inwestycji kosmetycznych w moim życiu (na szczęście nie bardzo droga). Produkt, poza wspomnianymi wyżej wadami, odznaczył się też zdolnością do pięknych podrażnień. Stosowany jako pasta do mycia, pozostawiał cerę w średnio miłym stanie, napiętą, zaczerwienioną, przy czym, wbrew obietnicom, o żadnym usuwaniu zanieczyszczeń, czy matowieniu, nie było mowy. Zostawiony na buzi jako maseczka (w której to roli wg producenta powinien się świetnie spełnić) zaczynał piec i szczypać niemiłosiernie po około 10 sekundach... Ostatecznie postanowiłam więc twarzy nim nie katować, zużyłam po prostu pod prysznicem, ale i tu musiałam szybko spłukiwać go wodą, w innym wypadku pieczenie pojawiało się na łydkach, udach, ramionach, a bynajmniej wrażliwej, czy suchej skóry nie posiadam... Podsumowując, produkt potworny, nie polecam nikomu. 

Moja ocena: 0/5


PS Miałam też swego czasu ogórkowy żel do mycia twarzy (nie pamiętam dokładnej nazwy), w tej samej cenie i pojemności - szału nie robił, ale krzywdy też nie - ogólnie nic nie robił. Ogólnie pielęgnacyjnej linii Essence mówię stanowcze nie!

2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...