Jak wspominałam w ubiegły weekend na chwilę uciekłam z Polski...
Tym razem do Oslo, gdzie mój TŻ został oddelegowany wraz z początkiem stycznia.
Miasto okazało się być malutkie, ale całkiem przyjemne.
I bardzo białe ;)
Dużym zaskoczeniem był dla mnie park Vigelanda z naprawdę wyjątkowymi rzeźbami, które zdecydowanie trzeba zobaczyć...
Największe wrażenie zrobił na mnie sam brzeg fiordu- kocham takie scenerie! Tafla wody, łódki, zachód słońca - idealnie :)
Niestety poraziły mnie tam słynne horrendalnie wysokie ceny (100 koron za hamburgera w McDonald's?!), oraz niska temperatura. Przykładowo w poniedziałek rano, gdy spokojnym spacerkiem szłam na busa, mającego mnie dowieźć na lotnisko, termometry pokazywały około -23 stopnie.
Jak po takiej temperaturze wygląda moja skóra twarzy?
Chyba nie muszę pisać...
Tym samym miasto to polecam zdecydowanie odwiedzić w jakimś cieplejszym miesiącu ;)
Marzy mi się jakaś wycieczka i chociaż mała odskocznia
OdpowiedzUsuńTakie małe odskocznie są cudne... Ale po nich ciężko się wraca do codzienności ;)
UsuńAh tylko pozazdrościć, chociaż ceny to mają zabójcze :D
OdpowiedzUsuńBardzo zabójcze... Ale przynajmniej nie doszło mi nawet extra 100 gram na wadze, w wyniku jedzenia słodyczy czy fast foodów - jakoś nie chciało mi się ich kupować wyjątkowo :D
UsuńCeny zabócze tak samo jak i ich minusowe temperatury! Moja grudniowa wizyta w Oslo jakies 3 lata temu nie należała do najprzyjemniejszych- byłam chora i zupełnie nie przygotowana na mrozy, bo mieszkając w Anglii podczas zimy bardziej opłaca zaoparzyć się w gumowce niż śniegowce ;)
OdpowiedzUsuńJa też ostatnio byłam średnio przygotowana... I po każdym wyjściu na dłużej niż 30 minut, wręcz marzyłam o powrocie do domu ;) Ale cóż zrobić.
Usuń