sobota, 1 grudnia 2012

Denko listopadowe

Kolejny miesiąc i kolejne zużycia. Tym razem na fotografii grupowej brakuje kilku produktów - dwa z nich były bowiem "luzem", z kolei opakowania po dwóch kolejnych wyrzuciłam poza granicami kraju ;) Ale przechodząc do rzeczy...




Produkty, które pokochałam i do których z pewnością wrócę:

Bioderma, Sebium, Pore Refiner - świetny krem, którego recenzji mój blog się nie doczekał... jeszcze. W kosmetyczce czeka kolejne już opakowanie, więc jak tylko skóra zacznie mi płatać figle (błyszczeć się niczym psu oczy) będę przygotowana ;)





Ziaja, Masło kakaowe, Kremowe mydło pod prysznic - recenzja TU





Produkty dobre, do których jednak nie powrócę (chyba ;)):


The Body Shop, Banana Shampoo - recenzja TU



Lush, Angels On Bare Skin - recenzja TU



The Body Shop, Green Apple Bath & Shower Gel - recenzja TU



Max Factor, Masterpiece Max - po prostu bardzo dobry tusz. Musiał co prawda odleżeć swoje po otwarciu, ale wtedy też okazał się produktem zdecydowanie trafionym. Ma on świetną szczoteczkę, która ładnie pogrubia i wydłuża rzęsy, nie tworząc przy tym grudek. Tusz się nie osypuje, nie spływa (dni swej świetności miał w sierpniu, podczas mojego pobytu we Włoszech, gdzie temperatury zdecydowanie nie działały na korzyść makijażu). Gdyby plusów było mało - opakowanie jest świetne, eleganckie, przyjemne dla oka. Regularna cena jest dość wysoka (ok. 50-60 zł), jednak zawsze można polować na promocje ;) 





Bourjois, 123 Perfect Foundation, 52 - na początku byłam zakochana. Świetne krycie, wygodna w użytkowaniu buteleczka, nienajgorsza wydajność. Po jakimś czasie zaczął jednak ciemnieć na twarzy. Niby nie dramatycznie, ale jednak... Na chwilę obecną wolę zdecydowanie Flower Perfection z Bourjois, niemniej 123 też polecam spróbować, zwł. gdy jest w promocyjnej cenie ;)




Produkty poprawne, do których jednak na pewno nie wrócę:

Lush, Hottie (próbka) - recenzja TU





Be Beauty, Hands Epertiv, Ochronny krem do rąk - stara wersja biedronkowego kremu, obecnie niestety już nie dostępna. Świetnie pachniał, szybko się wchłaniał, nie pozostawiał tłustej warstwy. Do tego miał przystępną cenę oraz opakowanie utrzymane w całkiem ładnej szacie graficznej. Szkoda...





Alterra, Olejek do masażu `Migdały i papaja` - sytuacja podobna, jak w przypadku olejku opisanego TU. Na mnie działa średnio, więc po prostu wykańczam i nawet, gdyby był kiedyś jeszcze dostępny, to do niego nie wrócę.





Buble:

Carmex, Lip Balm Cherry Tube SPF 15 - o ile lubię zwykły Carmex w słoiczku, o tyle ten uważam za wielkie nieporozumienie. Smak i zapach tego produktu są niemożliwie chemiczne, wręcz obrzydliwe... Próbowałam wykończyć tę tubkę, jednak się poddałam jeszcze przed połową, stwierdziwszy, że nie ma co się zmuszać, zwł. że nie był to najdroższy produkt.





Lush, Sugar Scrub - zielony potworek! Drapie, zostawia ślady niczym kocie pazury. Średnio wydajny, po jakimś czasie zaczyna wręcz kamienieć, przez co peelingowanie ciała staje się wielkim wyzwaniem i średnią przyjemnością. Niska, jak na Lush cena (4,95 euro) zdecydowanie obrazuje jakość tego produktu. Zdecydowanie nie polecam, lepiej trochę dołożyć i kupić TEN peeling. 





Podsumowując jestem w miarę zadowolona z listopadowego denka... zwł. że równocześnie ze zużyciami udało mi się nie wydać zbyt wiele pieniędzy na nowości  (ok. 100 zł, w tym jednak sprawdzone dwie odżywki "na zapas" za blisko połowę tej kwoty). Szkoda tylko, że znów z kolorówki nie bardzo mam się, czym pochwalić.


2 komentarze:

  1. Nie jest tak źle :)
    A ja żałuję, że nie zakupiłam tego kremu z Biedronki, mam inny, też zielony, ale ten drugi :(

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...