sobota, 2 lutego 2013

Denko styczniowe :)

Dziś chciałabym pokazać dość duże denko pielęgnacyjne, z którego dumna jestem jak nigdy wcześniej! Udało mi się bowiem wreszcie pokończyć produkty, które leżały i leżały, i leżały, a czasem również leżały, lub leżały, czekając na swoją kolej...



Produkty, które pokochałam i do których z pewnością wrócę:

The Body Shop - Banana Conditioner - po raz kolejny w zużyciach - zdecydowanie moja ulubiona odżywka, wystarczyła na ok. 2 i pół miesiąca, czyli całkiem nieźle. Więcej w recenzji. Moja ocena: 5/5 



Ziaja, Masło do ciała kakaowe - nie do końca przekonuje mnie zapach, ale cała reszta bez większych zastrzeżeń.
Z pewnością kupię ponownie masło z Ziaji.. jednak na 99% już w innej wersji zapachowej. Więcej w recenzji. Moja ocena: 4/5



Dax Cosmetics, Perfecta SPA, Antycellulitowe masło do ciała waniliowo - pomarańczowe - produkt fajny, którym jednak się trochę znudziłam, więc jeśli wrócę do niego, to pewnie za jakiś dłuższy czas... Więcej w recenzji. Moja ocena: 4/5


Zdjęcie to jest dość stare, pudełko w międzyczasie wyrzuciłam,
a resztka masła  została przełożona do słoiczka z BU, widocznego na zdjęciu grupowym

Garnier, Intensywna pielęgnacja bardzo suchej skóry, Ultraodżywczy krem do twarzy i ciała z syropem z klonu - krem fajny, jednak dzięki dość lekkiej formule dobrze sprawdza się w cieplejsze dni. Na zimę może być za słaby (przynajmniej w ostatnie mrozy się nie sprawdził), niemniej może do niego wrócę wiosną (jeśli nie utrafię po drodze czegoś lepszego, lub coś nowego mnie nie zaciekawi :P). Więcej w recenzji. Moja ocena: 4/5





Produkty poprawne, do których jednak na pewno nie wrócę:

Lush, King of Skin (próbka) - produkt fajny, ale drogi, trudnodostępny, małowydajny. Więcej w recenzji. Moja ocena: 3/5


Aquolina, Latte Corpo Zucchero a Velo (próbka) - czyli balsam do ciała o zapachu cukru pudru. Dość wodnisty, o dziwnym kolorze (biel podbarwiona delikatnie niebieskim - w sumie jak opakowanie) i baaaardzo słodkim zapachu - faktycznie przypomina on cukier puder, jednak taki lekko przypalony, jakby dopiero co zmielony w maszynce (ah, wspomnienia z dzieciństwa!). Co prawda zużyłam niewielką ilość, ale mogę chyba zaryzykować stwierdzenie, że szalonego nawilżenia się tu spodziewać nie można, o ile o jakimkolwiek można tu mówić... Na plus wydajność, na minus cena i dostępność (ok. 40 zł, w Polsce widziałam jedynie w Hebe). Moja ocena: 3/5


Źródło: http://www.urbanoutletonline.com
Moje znajdowało się w niewielkim opakowaniu z dozownikiem, widocznym na zdjęciu zbiorowym :)

 Eveline, Slim Extreme 3D Spa!, Superskoncentro-wane serum do biustu 'Total Push Up' - fajny zapach, przyjemna konsystencja, dobry stosunek wydajności i ceny (ok. 14 zł). Ładnie napina skórę, daje chwilowe uczucie lekkiego ujędrnienia biustu. Oczywiście - nie spełnia obietnic typu powiększenie, modelowanie, za co minusik dla producenta (znów pytam: po co wciskać taki kit?). Produkt całkiem w porządku, w dodatku łatwo dostępny, jednakże nie zaliczyłabym go do kategorii "niezbędniki pielęgnacyjne" ;) Moja ocena: 3/5



Stapiz, Sleek Line, Repair & Shine Hair Mask (Maska regenerująca z jedwabiem i wyciągiem z pestek słonecznika) - produkt, który kupiłam zachęcona słowami koleżanki "włosy po niej pięknie pachną". I faktycznie, pachną i to długo, ale czy pięknie to się można kłócić. Mi osobiście kojarzy się z zapaszkiem kosmetyków stosowanych w zakładach fryzjerskich dobrą dekadę temu (albo i więcej... tak gdzieś na połowę lat 90. bym datowała :p). Co do działania - obciąża włosy, ale i podbija ich połysk, na pewno jednak nie wpływa na ich rzeczywistą kondycję. Wydajność średnia, cena przystępna (mniejsza ok. 10 zł), skład taki sobie (pełnia natury to to nie jest). Dostępna w dwóch rozmiarach - ja na szczęście miałam tę 250 ml, nie 1000 ml :) Moja ocena: 2,5/5



Original Source, British Strawberry Shower - czyli limitowany żel, kupiony kilka miesięcy temu... Już po otwarciu go w domu zaczęłam się zastanawiać, gdzie był mój rozum w czasie, gdy ja okupowałam Rossmanna. Zapach okropny, sztuczny, jakby truskawkowo-miętowy, zupełnie nie uprzyjemniał mi czasu spędzonego w łazience. Duży plus (albo minus, biorąc pod uwagę, że się nie polubiliśmy) za wydajność i niewysuszającą formułę (wersja cytrynowa OS przesuszyła moją skórę na wiór...). Niemniej, raczej już nigdy nie kupię żadnego żelu OS (o tym jak bardzo nie cierpię wersji o zapachu czekoladowo-pomarańczowej, postaram się napisać w kolejnym denku :p ). Moja ocena: 2/5



Alterra, Łagodny szampon dla wrażliwej i podrażnionej skóry głowy `Migdały i jojoba` - możliwe, że uprzedziłam się do szamponów z Alterry, niemniej po raz kolejny nie byłam zadowolona z produktu tej marki. Na minus konsystencja, zapach (zdecydowanie mało naturalny, niezależnie od składu), fakt, że włosy po nim dość krótko pozostawały świeże. Nigdy więcej. Moja ocena: 2/5


Be Beauty, Maseczka nawilżająca, głęboko regenerująca - kolejny (chyba) już niedostępny produkt z Biedronki. Szczypała mi twarz, więc wymęczyłam na ciało. Ogólnie produkt bardzo średni. Moja cena: 2/5





Buble, a raczej bubel, bo dziś tylko jeden:


Garnier, Intensywna pielęgnacja bardzo suchej skóry, Regenerujący krem do rąk zniszczonych - potworek, którego jedyna zaletą był zapach. Pozostawiał klejącą się warstwę, która za nic w świecie nie chciała się wchłonąć... Po kilku minutach od aplikacji skóra znów była sucha i ściągnięta. Po połowie opakowania poddałam się i resztkę wklepałam w łydki. Moja ocena: 1/5




Jeśli chodzi o kolorówkę, to po raz kolejny biednie ze zużyciami... Niemniej zrobiłam małą selekcję, dzieląc produkty na te, które używam, oraz na takie, które nadają się do kosza, lub które z chęcią oddam w dobre ręce... ale o tym w kolejnych postach ;)

14 komentarzy:

  1. sleek line mialam ale szampon i bylam zadowolona, w planach mam alterra ale odzywke :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się niejako wymieniłyśmy, bo ja akurat ani szamponu ze Sleek line, ani odżywki z Alterry nie miałam ;)

      Usuń
  2. a ja kiedyś dawno, dawno temu używałam czerwonego Garniera i bardzo go lubiłam! Możliwe, że skład się zmienił, kiedyś muszę do niego wrócić i porównać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe - w każdym razie, mi on zupełnie nie podszedł ;)

      Usuń
  3. Lubię to serum z eveline, daje fajne efekty ale trzeba być systematycznym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No daje, daje, ale jak się na chwilę odstawi (dosłownie dwa dni przykładowo), to wszelkie efekty znikają :/ więc suma sumarum, przynajmniej u mnie, efektów żadnych nie ma :/

      Usuń
  4. całkiem ładne denko :) ja lubię zapach ziaji kakaowej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi zdecydowanie bardziej podoba się wersja kakao z kremu do ciała z Isany ;) Chociaż przyznaje, że ziajowe mydło pod prysznic z tej kakaowej serii jest moim najukochańszym kosmetykiem z tych słodkościami pachnących <3

      Usuń
  5. Zaskoczyła mnie Twoja opinia na temat żelu OS, bo wszędzie widuję raczej zachwyty nad nimi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, zdaję sobie z tego sprawę, że wszyscy pieją z zachwytu... ale jak na mój gust te żele są zwyczajnie przereklamowane - wcale nie aż tak tanie, zapachy mają niby ciekawe, ale często bardzo sztuczne, niektóre mi wysuszały skórę (a o to jest naprawdę ciężko). W sumie zachwycił mnie tylko jeden wariant, tj. mięta, świetna do odświeżenia ciała w lecie, a poza tym... takie sobie.

      Usuń
  6. Ja też nie polubiłam się z balsamem Garnier i oddałam babci :)
    P.S Zajrzyj do mnie na denka :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ale tego dużo! u mnie cienko z tym denkiem, :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo, bo większość była już wcześniej otwarta i częściowo zużyta... także tylko wykańczałam w tym miesiącu ;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...