poniedziałek, 3 grudnia 2012

Kolejny śmierdzielek, ale za to bardzo dobry! ;)

Grudzień rozpoczęty, za oknem coraz zimniej, coraz częściej więc odczuwam potrzebę użycia kremu do rąk. W ostatnim denku pokazywałam ukochany krem z Biedronki, dziś pora na coś zdecydowanie droższego, ale i naprawdę świetnego jakościowo, czyli...

The Body Shop, Hemp Hand Protector


Opakowanie:

Zaczynając od opakowania działam chyba na niekorzyść tego kremu, na dzień dobry wywlekam bowiem największą jego wadę ;) Krem znajduje się w metalowej tubce, do złudzenia przypominającej farbę olejną, czy inny tego typu gadżet dla artystów (opcjonalnie mleko słodzone :D). Wygląda dzięki temu bardzo fajnie, ale z upływem czasu metal pęka, a krem mimo starannego wyciskania ucieka mniejszymi i większymi pęknięciami... Również zakrętka pozostawia wiele  do życzenia - o ile jestem w stanie wybaczyć jej pewną niewygodę (bo ciężko mając nakremowane dłonie z nią walczyć), o tyle za niedopuszczalne uważam jej rozpadnięcie się! Tak, tak, na zdjęciu poniżej krem jest zakręcony, a że pół zakrętki odleciało i wylądowało w koszu, to już "nie ważne" :/ Biorąc pod uwagę, że takie cuda działy się przy małej wersji, boję się jak opakowanie tej większej mogłoby wyglądać pod koniec. Na wszelki wypadek będą ten krem chyba przekładać do słoiczka.


Zapach:
Mówiąc delikatnie - specyficzny ;) Mi osobiście nie przeszkadza, ale moja mama odmówiła stosowania go właśnie z tego względu (mój Luby również jest tej woni niechętny). Po raz kolejny mam tu skojarzenie z farbami olejnymi (które wąchać lubię), szkoda tylko, że utrzymuje się na dłoniach dość długo...

Cena / ilość:
22 zł / 30 ml
39 zł / 100 ml




Moja opinia:
O ile opakowanie i zapach pominiemy milczeniem, to zdecydowanie jest to jeden z najlepszych kremów do rąk jakie miałam. Świetnie nawilża, szybko się wchłania, efekt utrzymuje się długo. Nie pozostawia na skórze tłustej warstewki, nie powoduje, że moje dłonie się zaczynają pocić (i na taki cudowny krem natrafiłam kiedyś niestety...). Ogólnie jest praktycznie ideałem pod względem właściwości - przynajmniej dla ludzi nie mających problemów z gliceryną (drugie miejsce w składzie, dwie pozycje dalej osławiony olejek z konopi ;)). Cena może wydawać się dość wysoka, jednak jest to produkt w moim odczuciu dość wydajny. Z minusów oczywiście możemy wymienić jeszcze dość kiepską dostępność... Niemniej uważam, że warto zwrócić na ten krem uwagę (co oczywiście nie oznacza, że nie będę szukać dalej takiego 100% ideału ;))


Moja ocena: 4,5/5



EDIT 18.08.2013

O ile początkowo uwielbiałam ten produkt, o tyle z biegiem czasu zaczęłam mieć go dość. Mniej więcej po roku średnio regularnego stosowania miałam dość jego zapachu, dodatkowo odnotowałam słabsze wchłanianie - jakby nagle moja skóra odmówiła przyjmowania tego dość tłustawego specyfiku. Na bank już do niego nie wrócę.



A Wy macie już swoich faworytów w kategorii
"krem do rąk na zimę"? :)

3 komentarze:

  1. Ja nigdy nie mogę trafić na dobry krem do rąk na zimę:/
    ten z Body Shop'u kilka razy pożyczyłam od mamy i był całkiem fajny:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...