Październik '13 był w moim odczuciu strasznie długim i męczącym miesiącem.
Nie chciał się za cholerę skończyć, ale miał jeden zdecydowany plus - poszedł sobie wraz z dużą ilością zdenkowanych produktów :D
- Ziaja, Rebuild Odbudowa Skóry, Masło do ciała 'Ukierunkowane ujędrnianie'
- Ziaja, Rebuild Odbudowa Skóry, Masło ujędrniające biust i dekolt 'Ukierunkowane modelowanie'
Październik niewątpliwie należał do Ziaji. Na samym początku udało mi się wykończyć dwa masła z serii Rebiuld, które niestety w okresie jesienno-zimowym są kiepskim pomysłem - zdecydowanie za mocno chłodzą... Na plus ich konsystencja i ładne wchłanianie. Na minus mała wydajność. Na "niewiadomoco" anyżkowy zapach, który okropnie się gryzie ze wszystkimi innymi.
- Ziaja, Energia Pomarańczy, Pomarańczowe mleczko do ciała
- Ziaja, Energia Pomarańczy, Masło Pomarańczowe, Kremowe mydło pod prysznic
Te dwa pomarańczowe produkty zdecydowanie zabiły mnie swoja wydajnością. Dla fanek cytrusów - jak najbardziej, dla sucharków - niekoniecznie, zwł. mleczko, które jest dość mizernym (choć przyjemnym) nawilżaczem.
- Ziaja, Intima, Kremowy płyn do higieny intymnej z kwasem laktobionowym regenerująco-łagodzący
Kolejny płyn z tej firmy. Lubię je i przyznaję, że już następna butla stoi w łazience (tym razem oliwkowa).
- Bourjois, Delikatny płyn do demakijażu oczu
I jeszcze jeden stały bywalec mojej łazienki. Z pewnością kupię kolejne opakowanie.
- Isana, Hair Professional, Gloss Shampoo (Szampon do włosów łamliwych i rozdwajających się)
Wielki (dosłownie) szampon za małe pieniądze. Niestety wydajność nie szła w parze z jakością. Średnio się lubiliśmy i po kilku wspólnych miesiącach na pewno do niego nie wrócę.
- Isana, Krem do rąk Kwiat Pomarańczy
Bubelek. Wmasowałam w udka, by wykończyć jak najszybciej :>
- Yves Rocher, Minceur Intensive, Peeling detoks
Skoro jesteśmy przy bublach... Bardzo średni peeling, w szalonej cenie. Swój na szczęście dostałam jako gratis. Nie, nie, nie, nie warto.
- The Body Shop, Cranberry Joy Shimmer Lotion
I kolejny... Balsam pochodził z zeszłorocznej świątecznej limitki i był szalenie wydajny.. na tyle, że początkowo ulubiony zapach zaczął mnie odrzucać, a ja marzyłam o jak najszybszym końcu tego romansu. Poza tym, miał straszny shimmer, czułam się jak bombka i brudziłam wszystkie ciuchy.
- Yves Rocher, Tradition de Hammam, Maseczka z glinką marokańską do twarzy i włosów
Produkty z linii TdH charakteryzują się świetnym zapachem, ten także oszałamiająco działał na mój nos. Niestety na skórę już gorzej - efekty widać było na samym początku (przy pierwszych 2-3 aplikacjach), później pozostało jedynie uczucie pieczenia po nałożeniu :/
- Lip Smacker, Squeezy Strawberry Fanta
- Himlaya Herbals, Liip Balm
- Nivea, Masło do ust "Caramel cream"
Ze zdenkowanych produktów do ust, żaden mnie nie zachwycił. Nivea mnie koszmarnie nudziła i irytowała słabym nawilżeniem, Lip Smacker był w niezbyt mi odpowiadającym smaku, a balsam z Himalaya Herbals przeraził mnie swoim składem (w efekcie wylądował na piętach :D ).
- Miss Sporty, Eye pencil 002
- KIKO, Eye Pencil 100
- Oriflame, Eye Brights ???
- Revlon, Bare It All, Lustrous Lotion (odlewka)
- Catrice, 410 C'mon Chameleon!
Z ciężkim sercem rozstałam się z odlewką mojego ulubionego rozświetlacza Revlon, podobnie smutne było pożegnanie z kredką z Kiko (tu na szczęście mam jeszcze jeden egzemplarz). W przypadku Catrice w sumie cieszyłam się, że nastąpił wypadek i cień się pokruszył (jasne, fajny kolorek, ale za to osypywanie masakryczne). Co do dwóch pozostałych kredek - różowa Oriflame miała już milion lat i zrozumiałam, że "nadszedł jej czas", a brąz z Miss Sporty był zbyt twardy, by aplikować go na powieki, a zarazem miał zbyt ciepły odcień, by sprawdzać się na moich brwiach.
- Peter Thomas Roth, Botanical Oasis Body Lotion (x 2)
- Yves Rocher, Tradition de Hammam, Oliwka pod prysznic z olejkiem arganowym (mini)
Balsamy zgarnęłam podczas wyjazdu do Kataru i powiem szczerze - liczyłam na coś fajniejszego. Bieliły, miały dziwny zapach, nie chciały się wchłaniać, suma sumarum, żal było ciągnąć tyle tysięcy kilometrów do Polski :P Olejek z YR mnie zachwycił zapachem, w kolejce czekają już dwie pełnowymiarowe butle...
- Wibo, Preparat do usuwania skórek
- KIKO, Eye base primer
I wreszcie dwa wyrzutki, które przekroczyły datę ważności. Jak widać na obrazku, preparat do skórek nie był zbyt często używany (tzn. nie działał :P), za to bazy z Kiko mi żal :(
Kika próbek. Nic specjalnego (na szczęście dla portfela ;))
Oczywiście zapomniałam o zrobieniu zdjęcia jeszcze jednego produktu, tj.:
- Yves Rocher, Inositol Végétal, Krem przywracający blask
Myślałam, że będzie miłość, ale zapach tego produktu zdecydowanie sprawił, że szybko zaczęłam modlić się o denko. Zresztą, działanie było takie sobie. Ot zwykły krem, nie wart swojej ceny.
Uff. I to na tyle by było... W następnym poście postaram się przedstawić najnowsze nabytki, których niestety też trochę się w październiku nazbierało...
Po za cieniem z Catrice nigdy nic miałam. Na osypywanie się cieni jest parę tricków ;)
OdpowiedzUsuńOj tam :P Ja leniem jestem, tricków mi się stosować nie chce :P
UsuńUwielbiam tego 'burżua' do zmywania makijażu, jednak tochę bardziej skłaniam się ku fioletowemu :D lip smackery kocham tego nie miałam, ale przygarnełabym, zdradzisz co Cie w Himalayi tak przeraziło? Uwielbiam ta firme, i za ciekawiłaś mnie tym
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze fioletowego, muszę kiedyś spróbować :)
UsuńOgromne denko! Karmelowe masełko uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńJa je uwielbiałam przez pierwsze dwa tygodnie i już wiem, że "nigdy więcej" :P
Usuńoj dużo tego, ja też często kupuję ziaje, świetne produkty :)
OdpowiedzUsuńNie dość, że świetne, to jeszcze w przyjemnych cenach ;)
UsuńFaktycznie, Ziaja góruje:) Bardzo lubię kosmetyki tej firmy i byłam ciekawa tej serii Rebuild, ale jeśli chłodzi, to na razie wstrzymam się:)
OdpowiedzUsuń