Czyli niespodziewanie podczas nakładania różu rozpadł mi się pędzel Hakuro...Tak niespodziewanie, że wypadł mi ów róż z rąk. Efekty widoczne na zdjęciu.
O ile Hakuro skleję bez problemu, o tyle reanimacja różu raczej nie ma sensu.
O zgrozo, traktuję to tak troszkę niczym znak z niebios, że powinnam jutro zajrzeć do tego MAC'a...
Oj...;/ szkoda pędzla,ale z pewnością się sklei :)
OdpowiedzUsuńDokładnie ;)
UsuńSzkoda różu i pędzla, ale co się naśmiałam z tej krótkiej historii to moje ;)
OdpowiedzUsuńPędzel się sklei, a co do różu... Tak prawdę powiedziawszy marzyłam już po cichu o wykończeniu go w miarę jak najszybciej :D
UsuńOO, jaka szkoda! Czekam na haul z M.A.C :P
OdpowiedzUsuńNawet nie strasz mojego portfela. Cały czas się biję z myślami ;)
UsuńSzkoda tego różu, bo.ma naprawdę ładny kolor :)
OdpowiedzUsuńKolor i owszem, ale o plamy z nim nietrudno... zbyt mocno napigmentowany był skubaniec.
UsuńBo nieszczęścia chodzą parami :/
OdpowiedzUsuńŻeby tylko takie nieszczęścia chodziły... ;)
UsuńPolecam Well Dressed w takim razie:D
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tym myślę jak wariatka, bo w sumie lubię takie delikatne polika :)
UsuńJak widać nieszczęścia chodzą parami niestety
OdpowiedzUsuńOj szkoda... ale ewidentnie to był znak żeby wybrać się do MAC'a :D daj znać co wybrałaś ;)
OdpowiedzUsuń